Bajki w biznesie
Cześć,
nazywam się Beata Krzyś i od 20 lat prowadzę szkołę grafiki komputerowej Quali.
Z wykształcenia jestem fizyczką, pedagożką i menadżerką.
Zapraszam Cię serdecznie do przeczytania serii artykułów, o tym jak powstawała i rozwijała się firma przez lata.
Mam nadzieję, że lektura będzie inspiracją dla Ciebie.
Miłego czytania!
Z lekcji fizyki w liceum wyniosłam jedną zaskakującą, chyba, rzecz. Nauczyciel miał zwyczaj tłumaczyć zawiłe prawa fizyki obrazując to bajkami własnej produkcji – swobodnymi przeróbkami na bazie klasycznych bajek. Dla nastolatków i to głównie chłopaków, bo w liceum w mat.-fiz. dominowali chłopcy, było to tak przezabawne i zaskakujące, że fizyka wchodziła nam do głowy z lekkością, humorem i niemal niezauważalnie. Na przykład różnicę pomiędzy tzw. rzutem ukośnym a rzutem poziomym, tłumaczył w ten sposób, że kazał nam obliczać, gdzie upadnie księżniczka, która potknęła się i wypadła z wieży samoistnie, a jak to będzie wyglądać, gdy księżniczkę wypchnie z okna książę? Bardzo te wypadające księżniczki zaangażowały nas do obliczeń. Menisk wypukły czy wklęsły i napięcie powierzchniowe w cieczach tłumaczył proponując nam, abyśmy wyobrazili sobie basen pełen krasnoludków, które sobie pływają trzymając się za rączki bądź nie. Krasnoludki, które się lubiły i trzymały za rączki, tworzyły menisk wypukły, a krasnoludki które się nie lubiły i wciągały do wody te, które siedziały na brzegu, tworzyły menisk wklęsły.
Do tej pory pamiętam te obrazy i myślę, że to był super pomysł, aby nam przybliżać trudne rzeczy, aby przełamywać humorem nasz opór i lęk, znudzenie, niechęć.
Lekcje fizyki opowiedziane bajkami pamiętam nadal 30 lat później.
To mi zostało i ja też tę metodę wykorzystuję chętnie, nie tylko, gdy tłumaczę dzieciom, jakieś lekcje, ale wymyślam na swój użytek bajki, aby coś lepiej zrozumieć. Często na studiach tworzyłam sobie takie opowieści, aby coś łatwiej zapamiętać, aby kojarzyć szybciej, aby coś zrozumieć. Gdy sobie taką metaforę stworzyłam było mi łatwiej.
Są obecnie znane oczywiście techniki zapamiętywania długich rzędów cyfr w ten sposób, że przypisuje się do nich obrazki i zapamiętuje sekwencję obrazków.
W psychologii czy coachingu podobno, jest taka metoda pracy z metaforą i nawet ktoś mi to tłumaczył, w ten sposób, że działa to dobrze dlatego, że podświadomość, która myśli bardziej obrazami, może w ten sposób jakieś tematy nam przybliżać znacznie skuteczniej niż racjonalny, logiczny analityczny umysł.
Przy okazji uruchamiamy ciekawość, zaskoczenie, humor i dzięki temu obchodzimy nasze racjonalizacje i inne systemy obronne. Psychologiem nie jestem, więc to są tylko moje luźne przemyślenia na ten temat. Ale podejrzewam, że coś w tym musi być, bo przecież dużo takich obrazków jest w potocznych powiedzeniach i idiomach: można widzieć coś z lotu ptaka. Czekać na coś, jak na zbawienie, jak na rycerza w lśniącej zbroi na białym koniu. Wszyscy jakoś intuicyjnie to rozumiemy. Ważne aby w pracy z metaforą nie negować jej od razu, a pozwolić, aby metafora do nas przemówiła.
Opowiem taką bajkową historię. Może nieco dziecinną, naiwną, ale przecież o to chodzi, aby obejść trochę racjonalny, poważny dorosły umysł, superego rodzica i inne takie.
Gdy zakładałam firmę przed złożeniem dokumentów do Urzędu Miasta pojechałam w góry ze znajomymi i podczas wycieczki rozmawialiśmy o bajce Czarnoksiężnik z Krainy OZ. Pomysł rozmowy o tej bajce wyniknął stąd, że wśród nas była dziewczyna o imieniu Dorota, którą wszyscy nazywali Dorotka. Banał. Dla tych, którzy bajki nie znają fabuła mniej więcej polegała na tym, że grupa przyjaciół wyrusza z Dorotką do krainy OZ, gdzie mieszka Czarnoksiężnik, który jest mądry i pomaga tym, którzy o coś proszą i spełnia ich życzenia. Zastanawialiśmy się, kto na tej wyprawie jest kim i mi przypadła w udziale rola Lwa, który odkrywa, że ma odwagę. Nie wybrałam sobie tej bajkowej roli. Tak się złożyło, że każdy odnalazł się w innej roli i mi ta rola przypadła w udziale. Najdziwniejsze było to, że podczas tej całej wyprawy w góry, ja biłam się z myślami, czy się odważę założyć firmę, czy mam tą odwagę. A tu ktoś, kto nie wie przecież o moich wewnętrznych dylematach, mi mówi, że wychodzi na to, że ja jestem Lwem i wyruszyłam aby odnaleźć odwagę. Cala ta bajkowa historia, cały morał z tej bajki był dla mnie takim, mocnym, wynikającym z podświadomości przekazem. Tak jakby mi wszechświat mówił… Hej, masz odwagę, jesteś Lwem, który nawet nie wie, że jest odważny. Po powrocie do domu poszłam do Urzędu złożyć wniosek o wpis do CEIDG.
Ostatnio na jakimś spotkaniu o talentach Gallupa zapytałam do czego mi talent Współzależność może się przydać i doznałam olśnienia, bo Pani, która prowadziła ten coaching powiedziała, że ten talent to umiejętność łączenia odległych rzeczywistości i odnajdywania zależności, tworzenia metafor.
W każdym razie… nie wiem, czy to moja naturalna skłonność wynikająca z talentu Gallupa Współzależność, czy zapożyczona od nauczyciela fizyki i wypracowana przez lata treningu umiejętność tworzenia tych odległych analogii, metafor, bajek. Pewnie jedno z drugim się łączy i z siebie wynika.
Na przykład, gdy nie wiem, jak zrozumieć jakiś problem, jak o czymś myśleć, czy jak do czegoś podejść, gdy staję przed ścianą niemożliwości “wyruszam” na poszukiwanie takich metafor. Albo pojawiają się od razu, gdy tylko siebie zapytam: w jakiej bajce teraz jestem, albo wpadam na nią przy okazji innych aktywności, zupełnie odległych, nieoczywistych np. gdy gotuję zupę, czy gram z dziećmi w planszówki.
Kiedyś byłam Kopciuszkiem, który pracuje za wszystkich i nikt go nie docenia, innym razem czułam się jak Jaś, który odkrył coś małego, prozaicznego – ziarenko fasoli i wyhodował wielkie drzewo i pokonał trudności, itp.
Tak czy inaczej bardzo mi to pomaga w biznesie.
Czy też kiedyś mieliście przekonanie, że jesteście bohaterem w jakiejś bajce?
Beata Krzyś, właścicielka Quali – szkolenia komputerowe.
Porozmawiajmy o Twoich wyzwaniach edukacyjnych.
Wybierz termin bezpłatnej konsultacji.