Learner w biznesie

Learner w biznesie
Beata Krzyś

Cześć,
nazywam się Beata Krzyś i od 20 lat prowadzę szkołę grafiki komputerowej Quali.
Z wykształcenia jestem fizyczką, pedagożką i menadżerką.

Zapraszam Cię serdecznie do przeczytania serii artykułów, o tym jak powstawała i rozwijała się firma przez lata.
Mam nadzieję, że lektura będzie inspiracją dla Ciebie.
Miłego czytania!

Największym dla mnie zaskoczeniem i niespodzianką w prowadzeniu firmy i jednocześnie największą korzyścią z takiej formy pracy i zarabiania na życie,  jest konieczność ciągłego uczenia się. Dla mnie, czyli osoby, która ma talent Learner w TOP5 talentów Gallupa, konieczność ciągłego uczenia się nowych rzeczy jest super.  Lubię się uczyć. Uwielbiam to. Zakładając działalność gospodarczą nie przypuszczałam jednak, że będę się ciągle uczyć. Nie myślałam, że na tym będzie polegać praca osoby, która prowadzi firmę – na ciągłym uczeniu się nowych rzeczy. 

Tyle nieoczywistych i oczywistych rzeczy musiałam się nauczyć w przeciągu lat i ciągle się uczę.  Oczywiste umiejętności, których się uczyłam to nauka marketingu, nauka WordPressa, nauka zarządzania finansami, nauka RODO. Nieoczywiste dla mnie umiejętności, których musiałam się nauczyć to NVC, tematy związane z komunikacją, analiza transakcyjna, nauka o zarządzaniu czasem, nauka o talentach, nauka produktywności, nauka o analizowaniu trendów. To tematy, które mi przychodzą do głowy na szybko. Pewnie tych obszarów jest  znacznie więcej. 

Teraz uczę się pisać bloga i uczę się interpunkcji 🙂

Są oczywiście branże, gdzie nauka jest wpisana w ten zawód, np. praca naukowa, praca na uczelni, praca w edukacji. Są branże, które wymagają ciągłego rozwoju i doskonalenia: medycyna, programowanie. Te branże tak się rozwijają szybko, że bez ciągłego uczenia się … ani rusz. Pewnie jest tak, że w każdej branży trzeba się rozwijać i ciągle uczyć. Więc niby… nic nowego. 

Uczenie się jest ważne. Zwłaszcza, że takie są też nasze czasy, że uczyć się trzeba stale, bo świat tak się szybko zmienia. Dość intensywnie odkryłam tę prawdę, gdy wróciłam do pracy po rocznym urlopie wychowawczym w 2012 i potem w 2015 roku. Wyraźnie wtedy zobaczyłam, jak daleko do przodu świat popędził i jak bardzo zostałam, wtedy w tyle tylko dlatego, że przez rok skupiałam się na czymś innym i na chwilę ten pęd świata straciłam z oczu. Miałam dużo wtedy do nauczenia się.

Obecnie uczenie się jest wręcz nową modą. Ciągłe doszkalanie się, zmienianie kwalifikacji, zdobywanie nowych umiejętności, jest w  trendzie. Dostrzegają to osoby wchodzące na rynek pracy, osoby awansujące w ramach swojej firmy. Dostrzegają to menadżerowie firm i działy HR.  Pamiętam czasy, że tak nie było. Moda na uczenie się całe życie w różnych momentach i z różnych powodów nie zawsze była z nami. Pamiętam opowieści rodziców. Kończyło się edukację i wiedziało się mniej więcej, co się będzie robić przez najbliższe, plus minus, 50 lat, z jaką stawką, z jakim zakresem kompetencji pójdzie się na emeryturę. Pamiętam z opowieści rodziców zwyczaje, jakie panowały w firmach z poprzedniej epoki, przed wejściem do Unii Europejskiej. Mama opowiadała, że gdy poszła do szefa i poprosiła o sfinansowanie jej szkolenia, tak był zaskoczony, że nie prosi o podwyżkę a o fundusz szkoleniowy, że się zgodził. Tak było to niespotykane.

A teraz wręcz są firmy, gdzie to jest wpisane w ich DNA. Moda na uczenie – edukacyjne piątki, uczenie się w ramach pracy. Ścieżki rozwoju pracowników. Dofinansowane szkolenia. Premie i nagrody w postaci szkoleń. Albo konieczność szkolenia się w ramach obowiązków.

Nie przypuszczałam, że prowadzenie firmy to ciągła nauka, nauka coraz to nowych rzeczy, ciągła konieczność rozwoju. Podobno jest tak, że firma jest odzwierciedleniem właściciela. Jeżeli właściciel się rozwija i uczy nowych rzeczy i nadąża to i firma jest taka – nowoczesna, odporna na kryzysy. W przeciwnym razie firma staje się archaiczna i przestarzała. Inwestowanie w rozwój jest dźwignią, która firmę może przenieść na inny poziom. Inwestycja w naukę i rozwój podobno najlepiej się opłaca i najszybciej zwraca.

Cieszę się, że moja firma mnie do tego stale zmusza. Ciągle odkrywam coś, czego warto by się było uczyć. Ciągle czegoś się też muszę uczyć. Firma jest taką przestrzenią, która mnie różnych rzeczy uczy. Podam parę przykładów z mojego życia.

Czasami coś nie hula, narasta jakiś problem i szukam rozwiązań i szukam wiedzy. Realizuję projekt i dowiaduję się, o całej gałęzi wiedzy, która się nazywa zarządzanie projektami. Kupuję szkolenie na temat zarządzania projektami i z własnego doświadczenia już wiem dlaczego ten projekt mi nie poszedł, dlaczego zrobiłam wszystkie możliwe błędy i pułapki i mam teraz mnóstwo materiału do analizy przypadku, do wykorzystania w następnym projekcie. Taki własny case study.

Czasami pojawia się jakaś nowa szansa i aby ją wykorzystać muszę się szybko czegoś nauczyć. Jak czytać dokumentację przetargową, co to jest wadium i inne takie. Czasami wchodzą jakieś zjawiska i trzeba się ich nauczyć, bo niewiedza przedsiębiorcy nie tłumaczy ani nie usprawiedliwia. Najczęściej są to różne prawne tematy, ale też związane z ekologią i z bezpieczeństwem.

Nie każda nauka jest fascynująca. Nie wszystko mi pasuje. Na przykład musiałam się nauczyć księgowości i trochę prawa, i  RODO. Są to obszary, których uczyło mi się bardzo trudno. Uczyłam się z wielkim oporem. Nie miałam do tego przekonania, nie miałam narzędzi, ani zasobów, jakie mają osoby po studiach prawniczych czy ekonomicznych. Droga przez mękę, hermetyczny język, brak podstaw, metod uczenia się, brak kontekstu.

W takich sytuacjach bardzo przydają się różne dostępne formy nauki, które tą naukę przyspieszają, umilają, czynią efektywną: mentoring, mastermindy, szkolenia, newslettery, blogi, doradztwo, kursy, rozmowy, podcasty, społeczności, itp. odkrywam te opcje i też się ich uczę.

Uczenie się ma też pewne niebezpieczeństwa. Można na tym uczeniu się poprzestać i nie rozwijać firmy a uczyć się stale. Gdzieś usłyszałam ostatnio: uczenie się trzeba traktować jako inwestycje, czyli koszt, który pochłania pieniądze również w tym sensie, że gdy się człowiek uczy, to nie zarabia. Uczenie się to może być też takie specyficzne sabotowanie biznesu. Ciągle się uczę, bo nie umiem jeszcze dostatecznie dużo. I nie robię tego, co byłoby bardziej opłacalne. Bardzo długo się uczyłam WordPressa i uczyłam, bo nie chciałam ruszyć z tematem nowej strony. Więc uczyłam się, chociaż już to było zbędne w pewnym momencie. Wydawało mi się, że jeszcze nie umiem. Ale umiałam już dostatecznie do tego, aby cel zrealizować.

Można się uczyć niepotrzebnie, aby nie robić czegoś innego, aby się nie zmierzyć z czymś innym, co byłoby ważniejsze i kluczowe. Można się uczyć rzeczy, które w danym momencie są nam na tym etapie zbędne, tylko dlatego, że inni uważają, że im to się przydało i nam na pewno też się przyda. Niejedno szkolenie kupiłam, bo dałam się przekonać czyjejś marketingowej perswazji. Albo dlatego, że była okazja, chociaż czułam, że dany temat będzie dla mnie aktualny za rok czy dwa, jak już będę w danym miejscu.

Tak lubię się uczyć, że nie zdawałam wcześniej sobie sprawy, że uczenie się męczy i wymaga energii i glukozy w mózgu i po porządnej nauce człowiek jest po prostu fizycznie zmęczony i nie jest w stanie pracować intensywnie nad czymś. Uczyłam się, a potem dziwiłam się, że już nie miałam siły na pracę. Tak się w naukę wkręcałam i tak szłam za tą ciekawością, że cel dla którego to robiłam zupełnie traciłam z oczu. Gdy to odkryłam, gdy to sobie przemyślałam to wprowadziłam parę zmian, czyli po pierwsze czas nauki wliczyłam do czasu pracy, naukę uczyniłam elementem mojej pracy, jednym z moich obowiązków i czas, który na to poświęcam uznaję za czas pracy.  Ta jedna zmiana wprowadziła większy balans w pracy. Koszty nauki wpisałam w mój firmowy budżet i co miesiąc przeznaczam na naukę pewną kwotę. Traktuję to jako inwestycję i dzięki temu robię to bardziej świadomie, rozważnie. Teraz pracuję nad opracowaniem strategii uczenia się, czyli zastanawiam się czego się mam uczyć i w jakiej kolejności, co jest najbardziej zbieżne z moją strategią działania. 

Uczenie się to też czasami konieczność zejścia z piedestału osoby, która wszystko wie i umie i jest autorytetem. Aby się uczyć potrzeba pokory, potrzeba trochę samoświadomości, potrzeba szczerości ze sobą, potrzeba otwartości i uważności na innych, słuchania innych. Trzeba wejść w rolę ucznia. Trzeba być niekompetentnym choć przez jakiś czas. Nie wszystkim to łatwo przychodzi. Nie każdy to lubi. Nie zawsze jest to łatwe, gdy się już ma jakąś pozycję, osiągnięcia i wiek. Ale te jakości: samoświadomość, ciekawość, otwartość, uważność są same w sobie wartościowe i cenne. Warto to, co jakiś czas robić.

Dla mnie uczenie się to przywilej, możliwość, szansa, zaleta. Już nie mówię, że korzyści z uczenia sią ogromne, korzyści z uczenia się wpływają na rozwój mózgu, sprawność, pamięć nastrój, emocje. Pozwalają zachować mentalną młodość, pokorę, ciekawość świata, zapał, zaangażowanie, radość, że się coś ogarnęło, sprawność intelektualną, atrakcyjność. 

To takie refleksje jakie o uczeniu się zebrałam. Mogłabym jeszcze pisać dalej ale i tak już wpis jest długi. Więc tu zakończę wywód.

A jakich nieoczywistych rzeczy Wy się uczyliście? I jakie macie odkrycia z uczenia się? A może jakieś przydatne patenty?

Beata Krzyś

Beata Krzyś, właścicielka Quali – szkolenia komputerowe.

Porozmawiajmy o Twoich wyzwaniach edukacyjnych.
Wybierz termin bezpłatnej konsultacji.

Dodaj komentarz